
Wesele prowadzące do śmierci
Jak zamienić wesele w tragedię? Jak sprawić, aby było… niezapomniane? Ryczów w gminie Ogrodzieniec przekonał się o tym przed laty.
12 mieszkańców Ryczowa zostało zabitych na miejscu w ramach niemieckiego odwetu 21 lutego 1944 r. Przyczyną było między innymi feralne wesele…
Wydarzenia nazwane później „pacyfikacją Ryczowa” miało także inne przyczyny. Poniekąd nawet ważniejsze, choć w gruncie rzeczy liczy się skutek. Była nim śmierć 12 osób w Ryczowie i kolejnych 3 w Pilicy. O minionych zdarzeniach opowiada 16-letni wtedy Stefan Kajdan świadek tego wydarzenia. Dodajmy, że jedyny.
Należy zaznaczyć, że o śmierci 17 ofiar informuje Gmina Ogrodzieniec FB, 22 lutego 2013: 12 rozstrzelanych w Ryczowie, 3 zmarłe w Pilicy i 2 partyzantów zmarłych z powodu ran odniesionych w styczniu.
Dlaczego w ogóle doszło do wydarzeń w Ryczowie?
Jedną przyczyną był opór stawiany przez działający na tym terenie Odział AK „Hardego”. Był on obecny w okolicach Ryczowa. 23 stycznia 1944 r. partyzanci pokonali granicę III Rzeszy i Generalnego Gubernatorstwa. Następnie ostrzelali niemiecki posterunek straży granicznej. Miało to miejsce w okolicach miejscowości Żelazko.
Dwóch rannych Niemców, do strażnicy w Śrubarni odwozili mieszkańcy Ryczowa: Piotr Smętek i Jan Żak. Od tego momentu datują się dramatyczne wspomnienia wielu mieszkańców Ryczowa i okolicy – pisze Gmina Ogrodzieniec FB, 22 lutego 2013.
Następstwem tym wydarzeń i w obawie przed niemieckimi represjami młodzi ryczowianie ukrywali się w lasach. Przez miesiąc udawało się uniknąć konsekwencji. W końcu ich czujność została uśpiona.
Inną bardziej bezpośrednią było postrzelenie dwóch Niemców na weselu Anny Kaczmarczyk i Eugeniusza Pilarczyka. Uroczystość miała miejsce 23 stycznia 1943 r. Na wesele wybrali się partyzanci z Żelazka. Tym samym w weselu uczestniczyli członkowie Oddziału AK „Hardego”. Organizowane podczas wojny wesele musiało być zgłaszane do władz okupanta. Jak się okazało, wynik weselnego przyjęcia nie był do końca… miły.
Możemy powiedzieć: wesele, jak wesele. Ludowa prawda mówi, że bez porządnej bitki i krwi nie ma prawdziwego wesela. Jednakże w tym przypadku sprawy zaszły zbyt daleko. Obecny na weselu Jan Jurczykiem ps. Klon, ostatnim żołnierzem oddziału „Hardego”, dla Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Koło Olkusza relacjonuje zdarzenie:
Trwa wesele – red.] Godzina pierwsza, wparowuje komendant – Niemiec i: „Bandit, ręce do góry!”.
Wystrzelił, panie, w kuchni, a w pokoju grali i tańczyli. I jak wystrzelił, to Kasper, panie, wstał, wyjął maszynę i „trzas, trzas!”. Tamten się tylko zawrócił i „trzas” na ziemie przewrócił. Mudyna [przebywający w Ryczowie poszukiwany Stach Mudyna – red.] hyp w okno, Kasper hyp w okno, a ja nie mogłem wyrwać nóg zza stołu! A ludzie z pokoju zaczęli na mnie walić – to sobie myślę: długo pożyję…
Niemcy zaczęli strzelać z zewnątrz domu, bo ich było ośmiu, dom otoczyli, strzelali. Tylko szkło z obrazów leciało. Wpadli, zaczęli uspokajać i krzyczeć: „cywile rozejść się do domu!”. To ja razem z tymi „dziołchami”.
Uciekłem do domu. Rano, godzina siódma, przywieźli Mudynę z Ryczowa. Postrzelony. Przywieźli no i co? Rób, co chcesz z nim! No to co? Wywieźliśmy go do Krzywopłot, ja pojechałem po doktora, bo należał do nas ten doktor. Przyjechał, zobaczył, powiedział, że nie da się ratować: cztery rany dostał w krzyże – dodaje Jan Jurczyk, ostatnim żołnierzem oddziału „Hardego”, dla Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Koło Olkusza relacjonuje zdarzenie
Z przytoczonej relacji widzimy, że wesele było urozmaicone nie lada wydarzeniami. Było głośno, lecz niestety również i niebezpiecznie. W dodatku konsekwencje dopiero miały zostać przez Niemców wyciągnięte. Niespełna miesiąc później, 21 lutego, przekonali się o tym Ryczowianie.
Oni czuli, że młodsi ludzie (…) Odczekali i tak się też stało. Po miesiącu myśleli ludzie, że poszło w niepamięć i wracali do swoich zajęć – dodaje Stefan Kajdan.
We wczesnych godzinach porannych, 21 lutego 1944 roku, niemieckie siły zbrojne otoczyły Ryczów. W ich skład poza regularnymi oddziałami wojskowymi wchodziła: policja i żandarmeria. Dodajmy, że w tym dniu miały być dwa wesela – dodaje Stefan Kajdan. Później, spokojnie i systematycznie przystąpiono do akcji. Zadaniem niemieckich formacji była selekcja mieszkańców. Pomijano: dzieci, kobiety i osoby starsze – czytamy w tekście „Pacyfikacja Ryczowa”.
Zabrani z domów mężczyźni zostali skierowani do centrum wsi, gdzie podzielono ich na dwie grupy.
- Mężczyźni ok. 40. roku życia
- Grupa licząca ok. 40 młodszych mężczyzn
Kobiety w tym czasie zostały umieszczone w budynku szkoły – dodaje „Pacyfikacja Ryczowa”. Natomiast, jak wprost mówi, Stefan Kajdan, celem podziału mężczyzn było rozstrzelanie. Aczkolwiek początkowo mieszkańcy Ryczowa nie zdawali sobie o tym sprawy.
Starszej grupie mężczyzn sprawdzono dokumenty, natomiast młodszej rozkazano wymarsz w kierunku pobliskiej skały. Przypomnijmy, że cel wydawanych przez Niemców poleceń był nieznany. Przynajmniej do czasu…
Po drodze jeden z nich – mężczyzn z Ryczowa – red.– znający język niemiecki Józef Chłosta, usłyszał rozmowę prowadzących ich Niemców, że cała ta grupa, że całą ta grupa mężczyzn zostanie rozstrzelana pod skałą. Gdy przekazał tę wiadomość pozostałym mężczyznom, to większość grupy spontanicznie rzuciła się do ucieczki we wszystkich kierunkach, a część pozostała na miejscu – dodaje „Pacyfikacja Ryczowa”.
Kiedy ktoś krzyknął – prawdopodobnie Chłostak lub Kuźniak: Uciekamy! Na wartowników ruszyło połowę naszej kolumny (…) Kolumna była w środku, a wartownicy szli po bokach. Zostały uruchomione karabiny maszynowe i zaraz byli ranni i zabici – dodaje Stefan Kajdan.
W tym momencie rozległy się strzały… – dodaje „Pacyfikacja Ryczowa”.
Niemiec chyba nie chciał wszystkich zastrzelić. Bo inaczej tym karabinem maszynowym jechałby wolno, a on szybko (…) – dodaje Stefan Kajdan. Po czym przypomina sobie i przekazuje słowa dowódcy:
Ci, co uciekali to byli bandyci a Ci, co pozostali, to wysłać ich do obozów – kończy Stefan Kajdan.
W wyniku odwetu za działania żołnierzy AK „Hardego” rozstrzelano 12 osób. Niemiecka administracja nie zezwoliła na ich godny pochówek, spoczywają w zbiorowej mogile. Znajduje się ona przy ul. Armii Krajowej w Ryczowie. Dodajmy, że relacjonujący egzekucje Stefan Kajdan wspomina o zastrzelonym wówczas muzykancie. Nazywał się Krawiec i na klarnecie grał w drodze na egzekucje.
Na tym jednak nie zakończyła się liczba ofiar. W ramach odpowiedzialności zbiorowej zakładnikami stały się kolejne osoby. Działania represyjne polegały na osadzeniu ich w placówce gestapo w Pilicy.
Reszta pozostających przy życiu więźniów została przewieziona, 22 lutego 1944 r., do obozu zagłady w Płaszowie pod Krakowem.
na podst.
Pacyfikacja Ryczowa – 21.02.1944 r., 21.02.2017, wykop.pl (dostęp z dn. 1.04.2021 r.).
Pacyfikacja Ryczowa (21.02.1944 r.) – film na 69 rocznicę – 2013, 21.02.2013, YouTube (dostęp z dn. 1.04.2021 r.).
Krzysztof A. Kluza